Opracowanie: Edward Porębowicz
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1959
Stron: 304
Ilustracje: tak (Jan Marcin Szancer)
Książka wygrzebana na Allegro.
Zawartość zbioru:
1. Pieśni bretońskie
2. Pieśń irlandzka
3. Pieśni duńskie, norweskie i szwedzkie
4. Pieśni szkockie i angielskie
5. Pieśni niemieckie
6. Pieśni francuskie
7. Pieśni prowanckie, gaskońskie, katalońskie
8. Pieśni włoskie
9. Pieśni hiszpańskie
10. Pieśni portugalskie
W wydaniu z roku 1959, które mam w swoich zbiorach, nie ma nut, które były w pierwszym wydaniu z roku 1909.
Wyjechał pan Oluf o świcie z domu
I jechał dzień cały do słońca skłonu.
-Tak lekko po gaju zawodzą tan.-
I wjechał pan Oluf pomiędzy skały,
Tam elfy i karły w tańcu pląsały.
Tańczyła z karłami rzesza elfowa,
Pląsała tam sama elfów królowa.
Wystąpiła panna z tanecznic grona,
Olufa za szyję wzięła rękoma.
Co było dalej? To już w książce.
Jeszcze dodam, że uwielbiam książki z ilustracjami Jana Marcina Szancera. W dzieciństwie miałam ich bardzo wiele, wręcz się na nich wychowałam.
Etykiety: anonimowe/tradycyjne, fragmenty, lata 50.
Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
monotema pisze...
23 lutego 2011 14:48
Piękna pieśń i radosna, choć może dalej było już tylko gorzej :-))
monotema pisze...
23 lutego 2011 14:49
Dalej jest zdecydowanie mniej wesoło. Jak to w takich pieśniach bywa ;)
Procella pisze...
23 lutego 2011 14:56
Troszkę zazdroszczę. Może nawet bardziej niż troszkę... Cudna zdobycz.
Ysabell pisze...
24 lutego 2011 12:11
Nie ma czego, książka jest w miarę łatwa do znalezienia w rozsądnej cenie. Zazdrościć można byłoby pierwszego wydania ewentualnie ;)
Procella pisze...
24 lutego 2011 12:14
Niby tak, ale ja kupuję już tylko książki, które chcę mieć (posiadać, a nie tylko przeczytać), a czytam w zasadzie tylko te, które mam i zupełnie nie korzystam z bibliotek. Więc "Pieśni...", które chętnie bym przeczytała, ale nie ciągnie mnie (jeszcze?) do posiadania ich mają bardzo małą szansę do mnie trafić.
Wiem, to trochę pokręcone. :)
Ysabell pisze...
24 lutego 2011 13:36
Niby łatwa do zdobycia, ale nie tak znów osiągalna jakby się wydawało. W moich okolicach na przykład takiego tytułu nie uświadczy :( A książka ciekawa ^^
Lavenda pisze...
11 kwietnia 2011 16:44
Aż poszukałam. Na Allegro jest w tej chwili co najmniej siedem egzemplarzy, więc chyba nie jest tak źle z dostępnością ;) Znalazłam też kilka antykwariatów internetowych, które mają tę książkę w ofercie.
Procella pisze...
11 kwietnia 2011 16:51
No tak, w Internecie... :D Moje stosunki z tym medium w kwestii zakupu książek można określić tylko jako zue ^^ Nie doprecyzowałam, że chodziło mi raczej o "żywe" antykwariaty ;)
Lavenda pisze...
12 kwietnia 2011 08:58
Ja bardzo dużo ksiażek kupuję przez internet, jako że mieszkam w małym mieście i nie mam pod ręką "żywego" antykwariatu. Jednak pewnie nawet w innej sytuacji kupowałabym czasem przez internet - po prostu wybór jest ogromny, można też porównywać ceny, stan... To nie jest zły wynalazek, choć oczywiście prawdziwe antykwariaty mają wiele uroku i odwiedzam je, kiedy tylko mogę.
Procella pisze...
12 kwietnia 2011 09:01